Zarządzenie PZW, które skróciło okres ochronny pstrąga potokowego do dnia 30 stycznia pozwoliło mi na spotkanie z kropkiem już 31 stycznia. Dzięki temu, że 31 stycznia wypadł w niedzielę wielu pstrągarzy mogło spotkać się nad wodą z tą jakże waleczną rybą. Pogoda sprawiła, że pierwsza wyprawa za kropkiem należała do gatunku przyjemnych, temperatura dodatnia, lekki wiaterek, pochmurne niebo to wszystko napawało mnie optymizmem. Nie lubię chodzić za pstrągiem, gdy słońce mocno świeci. Ze swojego doświadczenia wiem, że pstrągi lepiej biorą, gdy jest pochmurnie a nie świeci ostre słońce. To ostre słońce sprawia, że pstrągi jakby się boją atakować przynętę, jakby to słońce je odstraszało. Natomiast, gdy jest pochmurnie to pstrągi nie mają oporów przed atakowaniem przynęt. W te pochmurne dni można się ich spodziewać wszędzie, natomiast w ostrym słońcu chowają się w konary zatopionych drzew. Kolejnym punktem na który zwracam uwagę jest pora łowienia. W lutym bądź marcu nie zrywam się skoro świt. Wybieram godziny południowe, najczęściej zaczynam łowienie około dziewiątej, dziesiątej, łowię około trzech, czterech godzin. W lutym staram się podawać pstrągom większe przynęty, hmm co to właściwie znaczy większe? Ja za takie uważam te z przedziału 5 – 7 cm, mówię tu o woblerkach bo na nie najczęściej łowię. Takie przynęty nie są przesadą zwłaszcza w pierwszych miesiącach łowienia tego pięknego drapieżnika. Wielokrotnie przynęty o wielkości 6 cm atakował pstrąg wielkości 25 cm. Dlaczego tek się dzieje? Po tarle oraz zimie pstrągi są wygłodniałe i wymęczone. Wolą zaatakować raz większą zdobycz niż uganiać się trzy razy za drobnicą. Chodzi tu o czynnik energetyczny organizmu. Wróćmy jednak do wyprawy bo takie wywody mogę pisać na sto stron a tego drodzy czytelnicy byście nie znieśli :-).
W okręgu kieleckim jest kilka rzek pstrągowych ja zazwyczaj swój sezon rozpoczynam od Czarnej Staszowskiej, bądź Belnianki. Na rozpoczęcie sezonu wybrałem Czarną Staszowską na odcinku od Drogowli do Rakowa. Nad rzeką pojawiłem się około godz. 10-tej, szybko złożyłem wędkę, dokręciłem kołowrotek, na koniec wybór przynęty, tym razem wypadło na woblerka długości 5 cm. Pomyślałem nadchodzi czas pstrąga, nareszcie po półrocznej przerwie będę mógł podziwiać w akcji tego pięknego drapieżnika. Rzeka trochę zmieniła swój bieg, tam gdzie kiedyś były ładne dołki teraz są płycizny. Płycizny zamieniły się w ładne dołki, w których mogą być pstrągi. Idąc w dół rzeki podziwiałem jej uroki co jakiś czas stając w interesujących mnie miejscówkach. Po godzinie spinningowania nic nie zaatakowało mojej przynęty. Zmieniłem ją na trochę większą, tym razem do wody powędrował woblerek o długości 6 cm. Postanowiłem przejść bliżej Rakowa, gdzie wielokrotnie rzeka nagradzała mnie pięknymi okazami. Moje przeczucie mnie nie myliło drapieżnik zaatakował, wywiązała się emocjonująca walka, czułem, że nie jest duży ale waleczny. Wyskakiwał z wody niczym orka, kręcił niesamowite bączki, starał się wyrwać ale ja byłem sprytniejszy. Na brzegu mierzenie oraz sesja a następnie do wody. Pstrąg mierzył 26 cm wiadomo, że chciałoby się większego ale ten pierwszy na rozpoczęcie sezonu cieszy podwójnie.
Wziął na woblerka 6 cm. Postanowiłem zakończyć łowienie, zbierały się ciemne chmury, z których zaczął sypać gęsty śnieg. Tak oto w opadach śniegu wracałem szczęśliwy do domu. Rozpoczęcie sezonu udało się.