Łowienie karasi w zbiorniku zaporowym

0

                   Korzystając z pięknej pogody jaka na początku października pojawiła się w kraju postanowiłem rekreacyjnie wybrać się na ryby. Z pośród wielu gatunków ja wybrałem karasie, dawno nie widziałem się z tą rybą. Wybrałem niewielki zbiornik w woj. świętokrzyskim i wspólnie z kolegą od wędkarskich wypraw wsiedliśmy do auta i pognaliśmy na łowisko. Nad zbiornikiem byliśmy około 9:00, wyjmujemy sprzęt i tragedia nie mam wędek, a to peszek. No nic trzeba wracać po wędki bo pogoda ładna, szkoda by było zmarnować taki dzień. Postanawiam wrócić po sprzęt a w tym czasie kolega Michał wybierze stanowisko, rozłoży sprzęt, przygotuje zanętę. Jest godzina dziesiąta, zjawiam się nad zbiornikem i szukam kompana. Wśród sporej ilości wędkarzy jaka tego dnia była nad łowiskiem wypatruje swoim sokolim wzrokiem koszulkę z napisem UNDERCARP i już wiem, że to Michał. Wybrał trochę płytszą część zbiornika, postanowił tak ze względu na piękną pogodę, słoneczko, które daje gwarancję wygrzewania się ryb w płytszej części zbiornika. Rozkładam wędki i zaczynamy zmagania. Dzisiaj użyję klasycznych wędek gruntowych o ciężarze wyrzutu do 60 gram, na kołowrotku żyłka 0,18 na końcu zestawu pojawi się koszyk do metody no i oczywiście haczyk rozmiar 6 z włosem. Używam pelletu 2 mm, a na włos zakładam dwa ziarenka kukurydzy.koszyk z pelletem            Zarzucam wędkę i czekam na pierwsze branie. Lubię wędkarstwo gruntowe ze względu na wolny czas, jaki mam. Czekając na branie, mogę zrobić sobie przypony, zawiązać haczyki, zrobić porządek ze stanowiskiem i porozmawiać z kolegą o sposobie na karasia. Podczas robienia przyponu, słyszę miły dla ucha dźwięk, to dźwięk sygnalizatora. Widzę jak swinger ochoczo idzie do góry, zacinam i jest, rybka walczy, chociaż czuję, że nie jest duża. Przy brzegu widzę pięknego karasia. Podbieram go a następnie przenoszę na matę gdzie wypinam haczyk. Szybka sesja z rybką i do wody, niech płynie po tatusia.

łowienie karasi            Zakładam nowe ziarna kukurydzy i łowię dalej. Postanawiam trochę zmienić taktykę, na początku dwie wędki były uzbrojone w kukurydzę. Przyszła pora, aby na jednym zestawie posłać do wody pellet o zapachu mięsnym. Mamy już październik wobec czego zapachy typowo owocowe odstawiłem na boczny tor. Siadam na fotel i kończę robienie przyponów. Mija około pół godziny i widzę jak swinger tym razem opada do dołu. Nareszcie to znak, że rybka dobiera się do pelletu. Zacięcie i jest, pewny hol, kolejny karaś ląduje na macie. Michał ustawia aparat i leci seria fotek z których wybieram najlepsze ujęcie.karaś na grunt                  Zwracam jej wolność, ale zauważam, że ryby są podobnej wielkości tak jakby były z jednego roku. Czas złowić coś większego. Tym razem odjazd ma Michał, zamiana ról i to ja wcielam się w fotografa. Sesja i kolejny karaś zostaje uwieczniony. Mają szczęście te ryby w jednej sekundzie stają się gwiazdami. Szkoda, że nic większego nie chce się skusić, a przecież dzisiaj w karcie menu dla ryb jest i kukurydza, pellety i kulki mięsne. Siadamy wygodnie w fotelach promienie słońca powodują, że nie chce się kończyć łowienia. Bardzo miło spędza się czas nad wodą, kolejne godziny uciekają jakby to były minuty. Spoglądam na zegarek a tu już 16:00 pora kończyć naszą wyprawę po karasia. Podsumowując, ja złowiłem trzy karasie a Michał pięć i to on tego dnia zostaje zwycięzcą.

Share.

Dodaj komentarz

*