Za namową kolegi Michała postanowiłem udać się na szybki zwiad co dzieje się nad rzeką. Czy ryba bierze czy nie? Naszym celem była rzeka Czarna Staszowska. Postanowiliśmy poszukać drapieżników w tej urokliwej rzece. Na celowniku znalazły się różne odcinki rzeki, te płytkie, jak i głębokie. Jeszcze w domu omówiliśmy taktykę na łowienie oraz opracowaliśmy plan łowienia na poszczególnych odcinkach. Wybraliśmy trzy odcinki rzeki o różnym charakterze, tak aby nasze łowienie nie było monotonne. Startujemy o godzinie 17:00 uzbrojeni po zęby w najlepsze przynęty na drapieżnika obławiamy pierwszy odcinek. Jest to ciekawe miejsce, dość głębokie, nurt spowalnia, jest kilka dołków. Zaczynam obławiać obrotówką nr 3. Kilka rzutów i rozpoczynam pierwszą tego dnia potyczkę. Ryba walczy, stawia opór ale czuję, że nie jest duża, to szczupak taki “pistolecik” sesja i do wody.
Kolega na tym odcinku też ma uderzenie, ryba dobrze walczy, przy brzegu widzimy, że to kolejny szczupak, niestety drapieżnik wykorzystuje naszą chwilę nieuwagi robi młynek i schodzi z kija. Jego wielkość oceniamy na 55 – 60 cm. Śpiewam koledze ” Nic się nie stało, Michał nic się nie stało” po tych słowach otuchy postanawiamy zmienić miejsce na troszkę płytsze. Jedziemy w drugi punkt naszej wyprawy. Tu zmieniam numer obrotówki na jedynkę i zaczynam zabawę z okoniami. Ryba nie chce przyłączyć się do zabawy dlatego zmieniam przynętę na mojego pewniaka, twisterka w kolorze motor oil. Na rybkę nie muszę długo czekać pierwszy garbus jest na kiju .
Dobra zabawa z okoniami nie ma końca, jednak czas nas goni bo chcemy obłowić jeszcze jeden odcinek rzeki. Przemieszczamy się w najpłytsze miejsce ale są tam liczne dołki, które pozwalają spotkać się z ładną rybą. Jest godzina 19:30 robi się już ciemno nad rzeką, tym bardziej, że porastające linię brzegową drzewa nie pozwalają słońcu na rzucenie promieni. W tym miejscu nie łowimy długo, około 20:00 kończymy łowienie, niestety na tym odcinku nie udaje się złowić żadnej ryby. Następnym razem nasz wyjazd zaplanujemy na wcześniejsze godziny. Po drodze do auta rozmawiamy o rybach a szczególnie o szczupaku, który zszedł koledze. Szczupakowi się udało ale przynajmniej garbuski nas nie zawiodły.